
Niestety, rzeczywistość bezlitośnie przeczy takim nadziejom, bowiem z bezrozumnym, maniakalnym dążeniem do „opanowania” przyrody rujnuje się nadal jej ostatnie prawdziwe enklawy, czemu – a jakże ! - towarzyszy idiotyczny, „ratowniczy” bełkot, uprawiany na różnych nadętych sympozjach, światowych naradach i podobnych „przedsięwzięciach”, poprawiających jedynie samopoczucie ich organizatorów i uczestników. Bo przecież tak naprawdę doraźnie zawsze liczy się tylko kasa, kasa, kasa !
O galopującym dziele, zmierzającym do ostatecznego wyprania mózgów i doprowadzenia do całkowitego zdebilowacenia społeczeństw bodaj najdobitniej świadczy codziennie kretyńskie, wielogodzinne otumanianie go reklamami, które już od dawna skutecznie zatruły wszelkie środki masowego przekazu, nie mając oczywiście zazwyczaj nic wspólnego z rzetelną informacją. Bajońskie sumy płacone - pożal się Boże, „gwiazdom” ! - za udział w tych „produkcjach” są na tyle istotne w ich nieskończenie zachłannych „potrzebach”, że nawet przez chwilę nie zaprzątają sumień owych nienasyconych „artystów” poczuciem, że robią coś haniebnego - wszak pecunia non olet !
Owszem – dla pokazania swojej dobroczynności od czasu do czasu jakiś ochłap rzucą biedakom – niech świat widzi, jacy są wspaniali !
Stała „walka” z bilionami zbędnych opakowań z tworzyw sztucznych, miliony metrów sześciennych kolorowych farb (których produkcja nie jest przecież obojętna dla środowiska, a nakładanych na różne pudła i pudełeczka, zawierające nawet przedmioty jednorazowego użytku, by zachęcić klienta do zakupu często niepotrzebnego gadżetu) to jest realny wymiar owej udawanej batalii !
Dawno minęły czasy, gdy mleko kupowano w staroświeckich, słabo widać „ucywilizowanych” szklanych butlach wielokrotnego użytku, podobnie było zresztą ze śmietaną oraz innymi produktami. Jeszcze wcześniej używano tak zwanych metalowych „kanek”, z którymi wyruszano do sklepów. Osoba sprzedająca z dużej bańki zaczerpywała odpowiednią ilość mleka specjalnym, bodaj litrowym pojemnikiem na długiej rączce, po czym napełniała nim przyniesione naczynie.
Ale tamte, „anachroniczne” jakoby rozwiązania ustąpiły miejsca „nowoczesnym” sposobom, czyli takim, w których każdy rodzaj towaru – i to oczywiście nie tylko spożywczego, ale także przemysłowego – musi być obficie „opakowany” jakimiś jednorazowymi foliami, durnymi „sreberkami”, kolorowymi pudełkami, nalepkami i innymi, zupełnie niepotrzebnymi kupującemu dodatkami. A przecież ich produkcja to w istocie cały przemysł chemiczny i ogrom zmarnowanej energii !
Miliardy takich zupełnie zbędnych, plastikowych błyskotek lądują potem w różnych miejscach, a „nowoczesna” ludzkość gadaniem poprawia sobie samopoczucie naiwnie ufając, że wyświechtanymi, pustymi hasłami uratujemy ginące na naszych oczach każdego dnia środowisko naturalne.
Powstał i świetnie funkcjonuje cały zbrodniczy system organizowania nielegalnych wysypisk, gromadzących beczki z groźnymi chemikaliami, których rzekomo nieuchwytni organizatorzy w „cudowny” sposób rozpływają się w coraz bardziej zatrutym powietrzu, pozostawiając potomnym skażoną na wieki glebę - równie tajemniczy bywają podpalacze takich dzikich składowisk. To, że w rzekach i strumieniach co jakiś czas spływają ławice śniętych ryb, staje się powoli już tylko takim sobie „cywilizacyjnym” kolorytem…
Do tego wszystkiego dochodzi teraz i przestrzeń kosmiczna – wszak tam, według niektórych, krąży obecnie zdecydowanie zbyt mało naszych śmieci ! Skoro morza i oceany są już dość „dobrze” nasycone „cywilizacyjnymi” odpadkami, a ogromne wycieczkowce, wyruszające na jeden rejs gotowe są zabrać do swoich luksusowych kabin jednorazowo ludność niemal całego małego miasteczka – najwyższy czas na organizowanie za wielką forsę eskapad kosmicznych !
Poraża w tym wszystkim to, że niby wykształceni, myślący ludzie nie chcą, nie potrafią już dostrzec, że tak rozumiana cywilizacja to droga ku ostatecznej zagładzie, że ciągłe uleganie ordynarnemu wygodnictwu i chorym fantazjom zdeprawowanego człowieka kosztem rujnowania już nie tylko ziemskiego świata, ale także przestrzeni kosmicznej – to porażająca, chociaż rzekomo bardzo „naukowa” głupota !
Jakże „prymitywny” musiał być pewien indiański wódz, gdy przeciwstawiając się wielkiemu konsorcjum, zamierzającemu poprowadzić przez puszczę ropociąg, wykrzyczał w rozpaczy: jeleń ma takie samo prawo do życia, jak człowiek…