Szukanie pozostałości byłych granicznych posterunków II Rzeczypospolitej znacznie poszerzało wiedzę historyczną o bandyckich incydentach, już na długo przed wybuchem drugiej wojny światowej inspirowanych przez hitlerowskie bojówki.
W Trzcielu linia rozdzielająca terytoria obydwu państw przecinała samo miasteczko. W trakcie kolejnych wędrówek znajdowano też pozostałości militarnych budowli w okolicach Rybojadów – konkretnie obiektów stanowiących elementy dawnej, niemieckiej Pozycji Trzcielskiej. Jedną z nich jest niewielki schron bojowy, wzniesiony przez Niemców około półtora kilometra od ówczesnej granicy polsko-niemieckiej.
Do wybuchu wojny światowej funkcjonowała tam placówka Grenschutzu, po której pozostały tylko ledwie wystające z ziemi, mizerne resztki fundamentów. Wokół nich rośnie dzisiaj dość rachityczny las. Niewiele ponad siedemset metrów od miejsca lokalizacji owego, byłego posterunku niemieckiej straży granicznej przejeżdżającym tamtędy pojazdom służy solidny most drogowy, przerzucony nad Obrą. Znacznie bliżej znajduje się skrzyżowanie lokalnych szlaków komunikacyjnych.
Obiektem nadal świadczącym o skomplikowanej historii tej ziemi - a przetrwał on w niezłym stanie - jest tam schron bojowy, niegdyś przemyślnie wkomponowany w zabudowania placówki Grenzschutzu. Jego zadaniem była najprawdopodobniej obrona podejścia do wspomnianego wcześniej mostu na Obrze – w tym blokowanie ogniem pobliskiej szosy, wiodącej w kierunku przeprawy przez rzekę.
Niewielki, ciasny bunkier ma dwie kondygnacje. Do jego wyżej umieszczonej kabiny bojowej wchodziło się niegdyś z dolnego przedsionka po zakotwiczonych w ścianie żelaznych klamrach. Trzeba było przeleźć przez ciasny, kwadratowy właz, wycięty w rogu podłogi kabiny, zabezpieczany od wewnątrz stalową klapą.
Takie usytuowanie broni pozwoliło na umieszczenie karabinu maszynowego około trzech metrów nad ziemią, co znacznie zwiększało skuteczny zasięg jego ostrzału. Zewnętrzne obramowanie okienka strzelniczego, zblokowanego z otworem obserwacyjnym, posiada typowe, antyrykoszetowe „schodki”.
Wyprofilowany, gruby żelbetonowy strop schronu imitował swoim zewnętrznym kształtem dwuspadowy dach, dodatkowo niegdyś zamaskowany dachówką – taka bowiem kryła także zwykłe budynki placówki. Bunkier osłonięto ponadto warstwą muru ceglanego.
Do dzisiaj tkwią w wewnętrznej ścianie kabiny bojowej śruby, którymi w otworze strzelniczym zamocowana była niegdyś specjalna pancerna płyta, osłaniająca niemiecki karabin maszynowy, najprawdopodobniej konstrukcję MG – 34. Poniżej od lat rdzewieje tam też uchwyt do zamontowania owego kaemu.
W istocie schron był nie tylko bardzo ciasny, ale także zapewne wrażliwy na ewentualny atak gazowy - w kabinie bojowej brakuje choćby prostego, grawitacyjnego systemu wentylacyjnego. Kompleks placówki Grenschutzu stanowiły ponadto cztery budynki mieszkalne.
Sterczący w środku lasu samotny bunkier po kilku wędrówkach krajoznawczych, zaczynających się w jego pobliżu, nie stanowił już jakiejś szczególnej atrakcji, gdy jeden ze starszoharcerskich patroli dotarł w jego pobliże po zaliczeniu długiej trasy.
Plan eskapady przewidywał powrót do bazy dopiero następnego dnia. Przed zmierzchem, gdy wędrowcy zbliżali się do mostu na Obrze, niebo pokryły ciemne chmury i wkrótce spadły pierwsze krople deszczu. Rozbijanie małego namiotu nie miało już większego sensu, pojedyncze strużki wody szybko zamieniły się w ulewę. Postanowiono więc przenocować w bunkrze.
Trzeba było wcześniej jako tako uprzątnąć dolną i górną kondygnację, co uczyniono przy pomocy prowizorycznej drabinki, skleconej ze znalezionych żerdzi.
Cztery osoby z trudem ulokowały się na betonowej podłodze, którą zasłano posiadaną płachtą namiotową i kocami. Przez dawny otwór strzelnicy słychać było gwałtowny szum ulewy, ale nie to okazało się uciążliwe.
Bardzo szybko rozmowy i światło latarek zaktywizowały bytujące w niewidocznych na pierwszy rzut oka szczelinach betonowych ścian gnieżdżące się stada skorków. Te zaczęły ochoczo wypełzać ze swoich kryjówek, rozłażąc się także po posłaniu.
Ostatecznie noc szybko minęła, obyło się bez większych sensacji. Być może inne zdanie na ten temat miały skorki…




