Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
W tej butelce diabeł mieszał!

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Opowieści o zapleśniałych, oplecionych pajęczynami butelkach starego wina, znajdywanych w zapomnianych, zrujnowanych podziemiach dawnych pałaców - a sporadycznie także w murszejących piwnicach puszczańskich zajazdów i leśniczówek, zrównanych po drugiej wojnie światowej z ziemią - stanowiły wdzięczny temat wspomnień różnych, często tylko rzekomych znalazców owych alkoholowych delicji.
   W tej butelce diabeł mieszał!

   W tej butelce diabeł mieszał!
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.   W tej butelce diabeł mieszał!
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Wypełniający szczelnie zakorkowane, historyczne szkła trunek określano zwykle jako napój oszałamiający aromatem, wybornym smakiem i piorunującą mocą, która powalała na wiele godzin znalazców, próbujących tego szlachetnego alkoholu, tężejącego przez dziesiątki lat do stanu półpłynnego w omszałych flaszach.

Swego czasu niezwykle sugestywnie opowiadał o swoim znalezisku barwny lokalny kloszard, szczegółowo relacjonujący szczęśliwe spotkanie z wyłuskanym spod ziemi antałkiem stareńkiego jabcoka. Ów niekwestionowany na co dzień koneser kartonowych nalewek prawił nieco bełkotliwym, ale pewnym głosem słuchającym go w skupieniu kumplom, że opróżnienie słusznej butelczyny tak znakomitej, historycznej cieczy w jego przypadku nie miało nic wspólnego z piciem, bowiem tak naprawdę było to konsumowaniem krzepkiej galaretki owocowej.

Po kilkunastu minutach rozkręcającej się gawędy, prowadzonej na parkowej ławce, porównanie winnej substancji do galaretki wyparło stwierdzenie, iż pozyskanego „burgunda” krojono nożem - ponieważ posiadał on w istocie cechy ciała stałego …

Charakterystyczne zaczerwienienie nosa gawędziarza i wyraźna chybotliwość tułowia jednoznacznie wskazywały na intensywne kontakty z wszelakimi – zapewne nie tylko zresztą domniemanymi wiekowymi trunkami. Zasłuchane grono najwyraźniej traktowało owe wizualne wzbogacenie serwowanej narracji jako dodatkowe potwierdzenie prawdomówności bajarza, co więcej - gawiedź uznała je najwyraźniej za swoistą formą pełnego legitymizowania jego prawa do eksperckiego wypowiadania się na temat historycznych trunków. Buchający od niego skwaśniały „aromat”, zalatujący współczesnym, raczej dość nikczemnym specjałem, sprzedawanym w kartonowych opakowaniach, dopełniał atmosferę spotkania.

Oczywiście lekkość odniesienia się do wszystkich relacji, mówiących o podobnych znaleziskach, nie oznacza bynajmniej całkowitego ich lekceważenia, wszak również po ostatniej wojnie w wielu domach stały w wiklinowych koszach, wymoszczonych wiórami lub słomą imponujące galony, zwieńczone szyjkami, w których tkwiły przewiercone korki, uzbrojone w specjalnie wygięte szklane rurki, posiadające niewielka „bańkę”.

Z miejsca przechowywania takich „balonów” dobiegał w regularnych odstępach czasu odgłos, przypominający pojedyncze „bulknięcia”. Panowie domu i owej „aparatury” zacierali z zadowoleniem ręce, zwykle nieco mniej entuzjazmu dla poczynań producentów rodzimych sikaczy miały ich połowice. Gotowe wina przelewano do butelek, korkowano i lakowano. W niektórych piwnicach stało ich całkiem sporo.

Kiedy więc w niewielkiej niszy pod skruszonymi schodami ruiny leśnej gospody znaleziono butelkę z ciemnego, grubego szkła, zakorkowaną i oblepioną resztkami laku, wydawało się, iż jej zawartość to nic innego, jak właśnie wino. Gajówkę zniszczono najprawdopodobniej w ostatnich dniach drugiej wojny światowej, gruzy doszczętnie zasypały jej piwnice miażdżąc wszystko, co w nich było, jedynie wnęka pod stopniami uchroniła pojedynczą flaszeczkę przed stłuczeniem.

Wewnątrz niej coś się przelewało, nie była to więc żadna galaretka. Wyciagnięcie korka, mocno nadgryzionego zębem czasu poszło nadzwyczaj łatwo. Uwolniona ciecz nie wydzielała intensywnego zapachu, jedynie trochę zalatywała bagienną stęchlizną. Wlana do blaszanego kubka okazała się płynem lekko żółtawym, niemal bezbarwnym, przypominającym wodę, pobraną z bagna. Jak się szybko okazało – chyba tak właśnie było! Dlaczego jednak w starej butli zakonserwowano stęchłą wodę – tego już nikt się nie dowie.

A może za prawdziwą należy uznać opinię „trunkowego gawędziarza”, który słysząc o tej historii powiedział – stare wino mogą znajdować tylko ci, którzy się na nim znają. A w waszej butelce sam diabeł namieszał…


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 8 listopada 2024
Imieniny
Klaudii, Seweryna, Wiktoriusza

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl