Północny skraj kompleksu zabudowań Wykroty - Zagajnik niemal dotyka ważnej, dwutorowej linii kolejowej Wrocław – Drezno.
Przecinający ją puszczański trakt prowadził niegdyś do rozległego, śródleśnego majątku Gartenfürth. Stała tam także gajówka, a ponadto pracował piec do wytopu smoły. Całą ową, zatopioną w borach enklawę tworzyły zabudowania folwarczne - w tym boksy dla drobiu, chlewy, stajnie, obory i stodoła. Wydrążono też na miejscu kilka studni, z których wodę tłoczono systemem rur bezpośrednio do poszczególnych obiektów. Główną aleję zrujnowanego po 1945 roku majątku ocieniały piękne kasztany.
Na zachód od północnego skraju dawnego Haidewaldau - dzisiejszego Zagajnika - na obrzeżach niegdyś ogromnej, lecz dzisiaj już mocno przetrzebionej kniei wzniesiono drugą, samotną leśniczówkę o dźwięcznej nazwie Rabenhorst - Krucze Gniazdo. Posadowiono ją w wyjątkowo malowniczym terenie, nad brzegiem obramowanego paprociami strumienia. Wokół o każdej porze roku pyszniła się piękna, bujna przyroda.
Leżące przy wsi podmokłe łąki gwarowo nazywano kiedyś „die Brumme” – czyli gderające, burczące. Nie ma dzisiaj pewności co do powstania tej miejscowej nazwy, najprawdopodobniej jednak chodziło o dźwięk, wydawany przez gromady rechoczących żab. Podnosiły one wieczorami na wilgotnych terenach gromki hałas, dobiegający aż do uszu mieszkańców Zagajnika.
Kilkaset metrów od leśniczówki Krucze Gniazdo przed 1945 rokiem funkcjonowały zabudowania majątku Cecilienhof, wcześniej zwanego również Meierslaune. Jego szopy gospodarcze sąsiadowały z dworkiem, wyposażonym w spory taras, na który z poziomu dziedzińca prowadziło kilka stopni. Zarówno budynek mieszkalny, jak i solidne kiedyś stajnie, stodoły tudzież inne obiekty - to już od dawna smętne ruiny. Przydomowy staw, utworzony przed laty dzięki spiętrzeniu nurtu niewielkiego strumienia, zamienił się w trzęsawisko, z którego długo wyzierały jakieś fragmenty murów, strąconych do niecki. Opodal widnieją nadal betonowe silosy na kiszonkę, mimo głębokich komór wypełnione niemal po brzegi zielonkawą wodą. Ocieniające dawniej dziedziniec ogromne drzewa otacza morze samosiejek.
W pewnej odległości od ruin Cacilienhofu i leśniczówki Krucze Gniazdo przebiega tor kolejowy, łączący węzłową stację Węgliniec z Lubaniem. Ta żelazna linia ma swoją dramatyczną historię, związaną z ostatnimi dniami drugiej wojny światowej.
Kilkadziesiąt lat temu późną jesienią nad strumykiem, płynącym w sąsiedztwie ruin leśniczówki Rabenhorst, stanął stary namiot, uszyty z wypłowiałego brezentu. Miejsce na biwak wybrano nieprzypadkowo, zachęcały do tego pozostałości opisanych wcześniej majątków, zniszczonych pod Wykrotami.
Bliskość krystalicznego nurtu okazała się jednak kłopotliwa w nocy, gdy zaczęły przybywać do wodopoju leśne zwierzęta, zamierzające ugasić pragnienie. Był to w końcu ich teren, więc intruzów w płóciennym „domku” czyniące raban dziki pogardliwie ignorowały. Żaden z biwakowiczów nie zamierzał jednak opuścić bazy, by schować pozostawione nieopatrznie na zewnątrz zapasy żywności. Kiedy w końcu nastał świt, tylko mnogość śladów i wdeptany racicami w błoto bochenek chleba świadczyły o nocnej inwazji.
W trakcie zwiedzania pozostałości majątku Cecilienhof natknięto się na szczątki samotnego obiektu, którego fundament przypominał kształtem regularny sześciobok. Przy nim leżała tablica nagrobna, opatrzona herbem i umieszczonym poniżej napisem:
Ernst Albert Forguignon
24 X 1878 + 22.I. 1943
Nie udało się stwierdzić, czy zasypany butwiejącym listowiem fundament był niegdyś podmurówką jakiejś kapliczki, ani też, czy zagrzebane w ściółce epitafium zdobiło wcześniej mogiłę owego Ernsta Alberta, być może stanowiącą część prywatnej nekropolii w pobliżu majątku. Ostatnia wyprawa w pobliże ruin już tej płyty nie znalazła…