Wewnątrz owych murszejących kopców tkwi sporo cegieł, wyraźnie różniących się od produktów nowoczesnych fabryk ceramiki budowlanej. Nic dziwnego - wszak dzieje wytwarzania i stosowania cegieł sięgają początkami głębokiej starożytności.
Zaczęło się od używania cegieł tylko mocno wysuszonych, lecz już w czwartym stuleciu przed narodzeniem Chrystusa poprzez wypalanie czyniono z nich budulec nieporównywalnie trwalszy. Z upływem lat postęp techniczny zrewolucjonizował zasady budownictwa, ale do wykańczania współczesnych wieżowców, konstruowanych głównie z betonu, stali i szkła, wykorzystuje się także różne rodzaje cegieł. Są też one nadal podstawowym budulcem, powszechnie stosowanym przy wznoszeniu domów mieszkalnych i innych obiektów.
Dzisiejsze, nowoczesne cegielnie to zakłady nie przypominające historycznych manufaktur. Przed wiekami cegły wytwarzano bowiem w dość prymitywnych warsztatach polowych, uruchamianych najczęściej opodal ujawnionych pokładów surowca. Wydobywano z nich glinę ręcznie, stosując metodę odkrywkową. Pozyskany materiał poddawano następnie koniecznej obróbce.
Z otrzymanej masy doświadczony robotnik – strycharz – formował cegły, posługując się drewnianym prawidłem. Do niego umiejętnie wrzucał gliniastą „porcję” – a następnie poprzez uderzanie formą o stół strycharski doprowadzał do dokładnego rozłożenia masy. Naddatek materiału, wystający ponad krawędzie formy, zgarniał listwą – określaną mianem strychulca. Po dokładnym wysuszeniu uformowanych, zazwyczaj pełnych bloczków, wypalano je w prostych, „jednorazowych” piecach.
Tworzyła je kwadratowa płyta, na której każdym boku układano przeciętnie do czterdziestu pięciu cegieł. Potem coraz węziej dodawano kolejne warstwy, otrzymując ostatecznie ścięty ostrosłup. Trwało to czasami nawet kilka dni, po czym zabezpieczony z zewnątrz grubą warstwą gliny bądź ziemi piec opalany był drewnem lub torfem. Później zaczęto wykorzystywać także węgiel brunatny i kamienny. Po rozebraniu wystudzonej piramidy czynności powtarzano.
Z czasem zaczęto stosować nowocześniejsze piece, pozwalające na wielorazowe wypalania cegieł. Posiadały one trwałe ściany, wybudowane z najlepszych cegieł. Temperatura wypału sięgała w nich blisko tysiąca stopni.
Gotowy towar przewożono najczęściej do miejsca przeznaczenia furmankami, ponieważ odbiorcy mieszkali głównie w pobliżu lokalnych manufaktur. Dzisiaj cegły, wyprodukowane w nowoczesnych zakładach, trafiają z reguły do klientów w wagonach kolejowych lub wielkich samochodach ciężarowych dopiero po przejechaniu setek kilometrów…
Osoby interesujące się życiem gospodarczym dawnego powiatu bolesławieckiego znają historię dużych cegielni, pracujących przed laty choćby pod Nowogrodźcem, Dobrą, Czerną czy Brzeźnikiem. Niegdyś już z daleka informowały one o swoim istnieniu wysokimi kominami. Po drugiej wojnie światowej prawdziwy ich „las” widniał długo w pobliżu stacji kolejowej Zebrzydowa, przypominając o znanym zakładzie „Siegersdorfer Werke - Friedrich Hoffmann”.
Zapomniane zostały natomiast tutejsze maleńkie cegielnie polne, po których szopach i piecach nie ma śladów. W terenie są tam jedynie wyrobiska, gdzie pozyskiwano glinę. Takie manufakturki istniały między innymi w okolicach Bolesławic, Bieńca, Gromadki, Gierałtowa, Kraśnika Dolnego i Górnego, Kruszyna, Krzyżowej, Ławszowej, Nowogrodźca, Ołdrzychowa, Milikowa, Wykrot tudzież Trzebienia.
Przy odrobinie szczęścia można w ich wyrobiskach znaleźć jeszcze przerdzewiałe szufle lub kilofy, czasem z gliniastego podłoża wyłaniają się też stare „flaszki” z grubego, zielonkawego szkła.
Ostatecznie przemysłowe cegielnie, w których wypalanie odbywało się w dużych piecach kręgowych Hoffmanna, wyparły chałupniczą produkcję, rzucając na rynek wielkie ilości doskonałych cegieł i dachówek. I tak era polowych manufakturek dobiegła kresu - ale zapewne to z nich pochodzi znaczna część resztek budulca, tworzącego dzisiaj w lasach sztuczne pagórki, widniejące na miejscu dawnych gajówek i puszczańskich zagród.