Trzeba więc mieć nadzieję, że potrafimy z dumą i najgłębszym szacunkiem w szczególny sposób uczcić pamięć tych naszych Wielkich Przodków, którym zawdzięczamy odrodzenie Rzeczypospolitej po ponad wieku rozdarcia zaborami, po długich latach klęsk i nieszczęść, pogłębianych – niestety ! - także przez własne błędy, pieniactwo i prywatę.
Słychać dzisiaj głosy rodzimych kontestatorów, że powinniśmy skończyć ze swoistym celebrowaniem wątku martyrologicznego, a zwrócić się ku przyszłości. Dla nawołujących do tego nic nie znaczy fakt, że Naród zapominający o obiektywnej, nie wybiórczo pamiętanej cenie własnej niezawisłości - rychło może ją utracić. Bowiem prawdziwa zapłata za suwerenność Polski to przede wszystkim wielka danina cierpienia i krwi najlepszych Córek i Synów Ojczyzny. Dlatego pierwszą naszą powinnością dzisiaj, gdy nikt nie musi umierać za Polskę – jest pamięć o ich heroizmie i poświęceniu, dalekim od teoretycznych, pseudointelektualnych rozważań.
Na ziemi bolesławieckiej, zgorzeleckiej i w innych zakątkach Dolnego Śląska są ponure ślady więzienia tu żołnierzy polskich – obrońców Ojczyzny we wrześniu 1939 roku. Nie możemy nigdy zapomnieć, że z najwyższym poświęceniem toczyli oni w osamotnieniu beznadziejną walkę, podczas gdy w „sojuszniczych” stolicach chłodno, „racjonalnie” kalkulowano, jak skutecznie wykpić się z podjętych wcześniej zobowiązań.
I tak zdradzono haniebnie kraj, który pozbawiony wsparcia bohatersko przeciwstawił się brunatno-czerwonej, hitlerowskiej i sowieckiej machinie wojennej. Kiedy umilkła kanonada na Helu, Oksywiu, pod Kockiem i Serokomlą - do obozów jenieckich popędzono tysiące żołnierzy polskich. Jednym z największych miejsc ich przetrzymywania był Stalag VIII C pod Żaganiem. Trzeba pamiętać, że miasto to – ówczesny niemiecki Sagan – również wcześniej - między innymi w czasie pierwszej wojny światowej - „użyczyło” swoich okolic dla spędzanych tu także wtedy jeńców. W tym osadzonych w świętoszowskiej filii, zniewolonych Powstańców Śląskich.
Polskich żołnierzy początkowo więziono w różnych warunkach – gdy nie starczało drewnianych baraków, część – zwłaszcza w placówkach filialnych – „zakwaterowano”, nie bacząc na szybko nadciągająca zimę, w namiotach. Oddzieleni od swoich podkomendnych oficerowie trafili do oflagów. Jednym z nich przez stosunkowo krótki czas był stary, zawilgocony fort, górujący nad Srebrną Górą.
Gwoli sprawiedliwości odnotować też należy, że w niewielkiej odległości od Bolesławca, w Pieńsku, w tamtejszym budynku szkolnym urządzono szpital, leczący rannych Polaków.
Jeńcy polscy, przetrzymywani oficjalnie w stalagu VIII C koło Żagania niemal od chwili trafienia do niewoli w znacznej ilości zostali skierowani do różnych okolicznych miejscowości, gdzie zapędzono ich do pracy w gospodarstwach rolnych bądź zakładach przemysłowych.
Grupę dwunastu naszych żołnierzy, odzianych w mocno zniszczone mundury dostarczono już pod koniec października 1939 roku do dużego majątku ziemskiego Arthura Neumanna we wsi Mierzwin, odległej około sześciu kilometrów od Bolesławca. Tu zakwaterowani zostali w przylegających do obór zabudowaniach gospodarczych, służących wcześniej jako przechowalnia narzędzi, smarów i olejów. Ściany tej szopy nasiąknęły intensywną wonią chemikaliów, której nie można było wywietrzyć – o czym mieli przekonać się również kolejni „lokatorzy” – przywiezieni tu później polscy robotnicy przymusowi. Nie zachowała się żadna informacja o formacji wojskowej, z jakiej pochodzili Polacy, nieznane są także ich nazwiska, imiona ani stronny rodzinne. Pracowali w gospodarstwie do wiosny 1940 roku, a następnie zostali zabrani - najprawdopodobniej do obozu w Żaganiu.
Innym wielkim jenieckim lagrem był Stalag VIII A w Zgorzelcu. Przeznaczony najpierw dla żołnierzy polskich, w miarę jak wojna obejmowała kolejne kraje stał się miejscem przetrzymywania przedstawicieli różnych armii sojuszniczych. Dopiero po wielu latach - i to głównie dzięki determinacji jednego człowieka – zgorzeleckiego nauczyciela ś.p. Romana Zgłobickiego – na miejscu obozu powstał pomnik upamiętniający czas martyrologii ludzi, których winą było to, że bronili napadniętej Ojczyzny.
Ale są i takie miejsca, gdzie zanim powstały formy upamiętnienia żołnierzy polskich, spędzonych do obozu jenieckiego, w opuszczonych przez nich barakach najpierw urządzono po wojnie hodowlę świń.
Zapewne kierowano się już chyba wtedy chłodnym „racjonalizmem” i odejściem od martyrologicznego postrzegania historii naszej Ojczyzny – Polski…